Siedziałam
na łóżku mojego brata bliźniaka z zamkniętymi oczyma. Julian siedział
na krześle naprzeciwko mnie. Spod powiek zaczęły mi powoli wypływać łzy.
Brat przytulił mnie i pozwolił, abym zmoczyła mu koszulkę. Mocno się w
niego wtuliłam.
- Wytłumaczysz mi czemu Lewis? - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Schalke nie oferuje mu takich możliwości jak Tottenham.
- Tottenham to gówno! - wstałam - gdyby to był Real czy Chelsea to okey, ale nie Spurs!
- Spróbuj go zrozumieć. Nie wybierze Bayernu, bo to...
- to niby wasz wróg - przerwałam mu - gówno prawda - fuknęłam - nienawidzicie bvb a oni nienawidzą bayernu. Powinniście się lubić. Wy wszyscy popierdoleni jesteście! - wrzasnęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się po nich. Objęłam rękoma kolana i zaczęłam płakać. Nie wszystko było przesądzone. Znaczy nie było przesądzone gdzie odchodzi Lewis, jest przesądzone, że odchodzi. Czemu on? Mógłby odejść praktycznie każdy, ale nie on! W Lewisie jestem zauroczona od bardzo dawna. Było to zanim przeszedł do Schalke i tak trwa ta miłość. Tylko wtedy, gdy to sie zaczęło nie myślałam, że mój brat będzie się z nim przyjaźnić. Usłyszałam jak Holtby wita się z Julianem. Musiałam jakoś odreagować. Wzięłam do rąk gitarę i zaczęłam grać. Na początku brzdąkałam cokolwiek, potem poznałam I never told you, piosenkę Colbie Caillat. Pasowała mi prawie.idealnie. Łzy powoli skapywały na gitarę, a ja katowałam siebie i swoje myśli tą jedną.piosenką. Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni.
- Kochanie, nie złość się na Juliana. To...
- Daj mi kurwa spokój - warknęłam do matki. Będę musiała za to pewnie potem odpowiedzieć. Pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, wzięłam iPoda, okryłam się kocem, wyszłam na balkon, wetknęłam słuchawki do uszu i słuchałam smętnych piosenek.
- Wytłumaczysz mi czemu Lewis? - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Schalke nie oferuje mu takich możliwości jak Tottenham.
- Tottenham to gówno! - wstałam - gdyby to był Real czy Chelsea to okey, ale nie Spurs!
- Spróbuj go zrozumieć. Nie wybierze Bayernu, bo to...
- to niby wasz wróg - przerwałam mu - gówno prawda - fuknęłam - nienawidzicie bvb a oni nienawidzą bayernu. Powinniście się lubić. Wy wszyscy popierdoleni jesteście! - wrzasnęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się po nich. Objęłam rękoma kolana i zaczęłam płakać. Nie wszystko było przesądzone. Znaczy nie było przesądzone gdzie odchodzi Lewis, jest przesądzone, że odchodzi. Czemu on? Mógłby odejść praktycznie każdy, ale nie on! W Lewisie jestem zauroczona od bardzo dawna. Było to zanim przeszedł do Schalke i tak trwa ta miłość. Tylko wtedy, gdy to sie zaczęło nie myślałam, że mój brat będzie się z nim przyjaźnić. Usłyszałam jak Holtby wita się z Julianem. Musiałam jakoś odreagować. Wzięłam do rąk gitarę i zaczęłam grać. Na początku brzdąkałam cokolwiek, potem poznałam I never told you, piosenkę Colbie Caillat. Pasowała mi prawie.idealnie. Łzy powoli skapywały na gitarę, a ja katowałam siebie i swoje myśli tą jedną.piosenką. Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni.
- Kochanie, nie złość się na Juliana. To...
- Daj mi kurwa spokój - warknęłam do matki. Będę musiała za to pewnie potem odpowiedzieć. Pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, wzięłam iPoda, okryłam się kocem, wyszłam na balkon, wetknęłam słuchawki do uszu i słuchałam smętnych piosenek.
*2 tygodnie później*
- Nadal jesteś na mnie zła? - Julian wszedł do mojego pokoju.
- Nie. Zrozum, że to dla mnie trudne.
- Okej, skoro nie jesteś już zła, to może pójdziemy na imprezę sylwestrową
- Jasne.
- Za godzinę musimy wyjść.
- Ok - poszłam wziąć prysznic. Rozczesałam włosy. Umalowałam się, ubrałam i zeszłam na dół. Taksówką pojechaliśmy do jakiegoś lokalu. Przywitałam się ze wszystkimi. Lewisa nie było jeszcze.
- Chodź tu - Beniu mnie zawołał. Podeszłam do niego ze sztucznym uśmiechem. On tylko popatrzył mi w oczy - nie udawaj mała. Może i się uśmiechasz, ale w oczach masz ból. Wiesz, że nadal masz czas. Miesiąc, to cholernie dużo. Nie zmarnuj tego Lily.
- Jasne - tym razem na moją twarz wpełzł, może nie szeroki ale zawsze, uśmiech. Pochodziłam chwilę pomiędzy piłkarzami, ale postanowiłam usiąść. Wybrałam najbardziej odizolowaną kanapę. Leciała teraz bardzo spokojna muzyka. Nuciłam sobie piosenkę pod nosem i piłam mohito, kiedy usłyszałam - zatańczymy? - znałam ten głos i uwielbiałam go słuchać. Uniosłam głowę a moim oczom ukazał się Lewis.
- Jasne - wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Kilka innych par również tańczyło. Holtby delikatnie objął mnie w talii, a ja położyłam mu ręce na barkach. Kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Julian mówił, że strasznie zniosłaś wiadomość o moim odejściu.
- Nie najlepiej - kiwnęłam głową.
- Czemu.
- Jesteś bardzo ważnym zawodnikiem dla Schalke - skłamałam.
- Szkoda, że tylko dlatego - popatrzyłam się w jego niebieskie oczy.
- Nie tylko dlatego. Są jeszcze względy prywatne - zerknęłam na Beniego, który niemo mi mówił, żebym mu powiedziała - widzisz... - w tym momencie okazało się, że za 5 minut jest północ. Ubrałam płaszczyk i wzięłam kieliszek. Chłopcy siłowali się z szampanami
- 3 - wszyscy chóralnie odliczaliśmy - 2, 1! Szczęśliwego nowego roku!
- Podobno gdy w nowy rok się kogoś pocałuje to się z nim będzie - powiedział Lewis i nachylił się nade mną. Pocałowaliśmy się, a towarzyszyły temu wybuchy fajerwerek. W końcu to był sylwester. Kiedy się od siebie oderwaliśmy nie mogłam nic powiedzieć, ale wtedy zjawili się Julian z Beniem.
- Lily! Moja siostrzyczko - przytulił mnie mój brat - życzę ci, abyś spełniła marzenia i żebyś zmądrzała - zerknął na Lewisa.
- Ja tobie też życzę spełnienia marzeń - uśmiechnęłam się.
- Ja tobie też Lil życzę spełnienia marzeń i żebyście byli razem mordki! - Beniu przytulił i mnie i Lewisa. Czyli nie ma to jak lekko podpity Benedikt.
- Nie. Zrozum, że to dla mnie trudne.
- Okej, skoro nie jesteś już zła, to może pójdziemy na imprezę sylwestrową
- Jasne.
- Za godzinę musimy wyjść.
- Ok - poszłam wziąć prysznic. Rozczesałam włosy. Umalowałam się, ubrałam i zeszłam na dół. Taksówką pojechaliśmy do jakiegoś lokalu. Przywitałam się ze wszystkimi. Lewisa nie było jeszcze.
- Chodź tu - Beniu mnie zawołał. Podeszłam do niego ze sztucznym uśmiechem. On tylko popatrzył mi w oczy - nie udawaj mała. Może i się uśmiechasz, ale w oczach masz ból. Wiesz, że nadal masz czas. Miesiąc, to cholernie dużo. Nie zmarnuj tego Lily.
- Jasne - tym razem na moją twarz wpełzł, może nie szeroki ale zawsze, uśmiech. Pochodziłam chwilę pomiędzy piłkarzami, ale postanowiłam usiąść. Wybrałam najbardziej odizolowaną kanapę. Leciała teraz bardzo spokojna muzyka. Nuciłam sobie piosenkę pod nosem i piłam mohito, kiedy usłyszałam - zatańczymy? - znałam ten głos i uwielbiałam go słuchać. Uniosłam głowę a moim oczom ukazał się Lewis.
- Jasne - wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Kilka innych par również tańczyło. Holtby delikatnie objął mnie w talii, a ja położyłam mu ręce na barkach. Kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Julian mówił, że strasznie zniosłaś wiadomość o moim odejściu.
- Nie najlepiej - kiwnęłam głową.
- Czemu.
- Jesteś bardzo ważnym zawodnikiem dla Schalke - skłamałam.
- Szkoda, że tylko dlatego - popatrzyłam się w jego niebieskie oczy.
- Nie tylko dlatego. Są jeszcze względy prywatne - zerknęłam na Beniego, który niemo mi mówił, żebym mu powiedziała - widzisz... - w tym momencie okazało się, że za 5 minut jest północ. Ubrałam płaszczyk i wzięłam kieliszek. Chłopcy siłowali się z szampanami
- 3 - wszyscy chóralnie odliczaliśmy - 2, 1! Szczęśliwego nowego roku!
- Podobno gdy w nowy rok się kogoś pocałuje to się z nim będzie - powiedział Lewis i nachylił się nade mną. Pocałowaliśmy się, a towarzyszyły temu wybuchy fajerwerek. W końcu to był sylwester. Kiedy się od siebie oderwaliśmy nie mogłam nic powiedzieć, ale wtedy zjawili się Julian z Beniem.
- Lily! Moja siostrzyczko - przytulił mnie mój brat - życzę ci, abyś spełniła marzenia i żebyś zmądrzała - zerknął na Lewisa.
- Ja tobie też życzę spełnienia marzeń - uśmiechnęłam się.
- Ja tobie też Lil życzę spełnienia marzeń i żebyście byli razem mordki! - Beniu przytulił i mnie i Lewisa. Czyli nie ma to jak lekko podpity Benedikt.
"Tęsknie za tymi błękitnymi
oczyma, za tym jak przytulałam się do niego podczas horrorów, za jego
ustami, za odgłosem bicia jego serca. Teraz jest tu tak pusto. Bardzo za
nim tęsknie i żałuje, że nie powiedziałam mu o moich uczuciach."
Odłożyłam długopis i zamknęłam zeszyt. Podeszłam do szafy z której
wybrałam kilka rzeczy i wpakowałam do walizki, w której miałam już
wszystkie.potrzebne rzeczy. Przebrałam się i schowałam telefon do kieszeni, po czym zeszłam niosąc walizkę na dół. Julian spakował ją do
samochodu, pojechaliśmy na lotnisko. Brat oddał nasze walizki i
przeszliśmy kontrole. Założyłam słuchawki na uszy. Nie wiedziałam, gdzie
Julian zabiera mnie na najbliższe trzy dni. Brat zakrył mi oczy i
poszliśmy do samolotu. Po godzinie lądowaliśmy. Pojechaliśmy do hotelu.
Cały czas musiałam mieć zamknięte oczy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce
zameldowaliśmy się. Mieliśmy apartament z dwoma sypialniami.
Rozpakowałam się i usiadłam w salonie.
- Po co to wszystko. takie ukrywanie celu naszej podróży?
- Zobaczysz - usłyszałam pukanie.
- Idę zażyć leki.
- Czekaj.
- Julian - brat otworzył drzwi - mam mówiła, że psycho... - urwałam, kiedy zobaczyłam kto stoi w drzwiach - Lewis - wyszeptałam.
- Hej - blondyn podszedł do mnie i mocno przytulił.
- To wy sobie tu wszystko wyjaśnijcie, a ja pójdę zadzwonić do Leny - mój brat zniknął w swoim pokoju.
- Miałaś wziąć jakieś leki.
- A tak - wzięłam buteleczkę i zażyłam jedną.tabletkę.
- Po?
- po co? Od miesiąca je biorę. Mama stwierdziła, że mam depresję - wzruszyłam ramionami.
- Powiesz czemu? - usiadłam obok niego na kanapie.
- Widzisz, kiedy wyjechałeś po prostu byłam jeszcze bardziej smutna niż wcześniej. Tęskniłam za tobą. Za twoimi oczyma, za zapachem, za dosłownie wszystkim. Widzisz Lewis, od ponad pięciu lat jestem w tobie zauroczona - nie wiedziałam, że płaczę dopóki Lewis nie starł mi łez i nie przytulił. Wdychałam powoli jego zapach chcąc go zapamiętać.
- Lily ja ciebie kocham - nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Zamknęłam oczy, ale i tak jedyny obraz jaki mózg mi podsyłał to też były oczy, ale jego... .
- Kurwa - warknęłam. Otworzyłam oczy i przybliżyłam się do Lewisa. Pocałował mnie. Czułam jak motylki latają mi w brzuchu. Powoli położyłam się na kanapie. Czułam jak Lewis delikatnie gładził mnie po nodze - jak Julian zobaczy co robimy, to nas zabije - wyszeptałam.
- Zawsze możemy pojechać do mnie.
- Chwilka - wstałam i poszłam do pokoju. Do torby spakowałam ubranie. Lewis chwycił moją dłoń i wyszliśmy. Kiedy znaleźliśmy się u niego w domu pierwsze co mi się rzuciło w oczy to koszulka schalke oprawiona w ramkę.
- Tęsknisz za Schalke?
- Tak, ale bardziej ze względu na ludzi - zaśmiałam się i pocałowałam go. Takim sposobem skończyliśmy w łóżku.
- Po co to wszystko. takie ukrywanie celu naszej podróży?
- Zobaczysz - usłyszałam pukanie.
- Idę zażyć leki.
- Czekaj.
- Julian - brat otworzył drzwi - mam mówiła, że psycho... - urwałam, kiedy zobaczyłam kto stoi w drzwiach - Lewis - wyszeptałam.
- Hej - blondyn podszedł do mnie i mocno przytulił.
- To wy sobie tu wszystko wyjaśnijcie, a ja pójdę zadzwonić do Leny - mój brat zniknął w swoim pokoju.
- Miałaś wziąć jakieś leki.
- A tak - wzięłam buteleczkę i zażyłam jedną.tabletkę.
- Po?
- po co? Od miesiąca je biorę. Mama stwierdziła, że mam depresję - wzruszyłam ramionami.
- Powiesz czemu? - usiadłam obok niego na kanapie.
- Widzisz, kiedy wyjechałeś po prostu byłam jeszcze bardziej smutna niż wcześniej. Tęskniłam za tobą. Za twoimi oczyma, za zapachem, za dosłownie wszystkim. Widzisz Lewis, od ponad pięciu lat jestem w tobie zauroczona - nie wiedziałam, że płaczę dopóki Lewis nie starł mi łez i nie przytulił. Wdychałam powoli jego zapach chcąc go zapamiętać.
- Lily ja ciebie kocham - nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Zamknęłam oczy, ale i tak jedyny obraz jaki mózg mi podsyłał to też były oczy, ale jego... .
- Kurwa - warknęłam. Otworzyłam oczy i przybliżyłam się do Lewisa. Pocałował mnie. Czułam jak motylki latają mi w brzuchu. Powoli położyłam się na kanapie. Czułam jak Lewis delikatnie gładził mnie po nodze - jak Julian zobaczy co robimy, to nas zabije - wyszeptałam.
- Zawsze możemy pojechać do mnie.
- Chwilka - wstałam i poszłam do pokoju. Do torby spakowałam ubranie. Lewis chwycił moją dłoń i wyszliśmy. Kiedy znaleźliśmy się u niego w domu pierwsze co mi się rzuciło w oczy to koszulka schalke oprawiona w ramkę.
- Tęsknisz za Schalke?
- Tak, ale bardziej ze względu na ludzi - zaśmiałam się i pocałowałam go. Takim sposobem skończyliśmy w łóżku.
*3,5 miesiąca później*
- Hej kochanie - W telefonie odezwał się głos Lewisa.
- Hej, kiedy będziesz w Gelsenkirchen.
- Hmm... pojutrze mam samolot.
- Aha.
- Lily coś się stało? - usłyszałam, że jest zaniepokojony.
- Tęsknie za tobą - szepnęłam - przyleć dzisiaj. Muszę ci coś powiedzieć.
- Zobaczę co mogę zrobić
- Hej, kiedy będziesz w Gelsenkirchen.
- Hmm... pojutrze mam samolot.
- Aha.
- Lily coś się stało? - usłyszałam, że jest zaniepokojony.
- Tęsknie za tobą - szepnęłam - przyleć dzisiaj. Muszę ci coś powiedzieć.
- Zobaczę co mogę zrobić
- Kochanie ja już jestem. Możesz do mnie przyjść - ubrałam się i szybko poszłam do domu mojego chłopaka.
- Dzień Dobry - mama Lewisa mnie przytuliła
- Hej Lily - poszłam do pokoju pomocnika.
- Lewis - wtuliła się w jego tors.
- Cześć słońce - pocałowaliśmy się się. Czułam jak pozbywa się mojej koszulki. Położył mnie na łóżku
- Kocham cię.
- Nas.
- Co?
- O tym chciałam pogadać. O tu - wskazałam swój brzuch - mieszka teraz twój potomek.
- Naprawdę? - Lewis popatrzył na wskazane miejsce.
- Tak - chłopak pocałował mój brzuch, a ja zachichotałam - Lewis co my teraz zrobimy?
- Hm... pojedziemy na wakacje, a w zimie postaram się o transfer do Schalke.
- A może ja przeprowadzę się do Anglii?
- Nie, chce żeby nasze dziecko wychowało się tutaj.
- Dzień Dobry - mama Lewisa mnie przytuliła
- Hej Lily - poszłam do pokoju pomocnika.
- Lewis - wtuliła się w jego tors.
- Cześć słońce - pocałowaliśmy się się. Czułam jak pozbywa się mojej koszulki. Położył mnie na łóżku
- Kocham cię.
- Nas.
- Co?
- O tym chciałam pogadać. O tu - wskazałam swój brzuch - mieszka teraz twój potomek.
- Naprawdę? - Lewis popatrzył na wskazane miejsce.
- Tak - chłopak pocałował mój brzuch, a ja zachichotałam - Lewis co my teraz zrobimy?
- Hm... pojedziemy na wakacje, a w zimie postaram się o transfer do Schalke.
- A może ja przeprowadzę się do Anglii?
- Nie, chce żeby nasze dziecko wychowało się tutaj.
*pół roku później*
- Lily przestań zerkać co chwila
na telefon. Twoja mama wychowała ciebie i Juliana, sądzę, że da sobie
rade z półtoramiesięcznym dzieckiem.
- Tak, masz racje - dzisiejszy bal był pierwszym moim wyjściem od porodu. Za kolejne półtora miesiąca czeka mnie kolejna uroczystość. Tym razem ważniejsza, a raczej najważniejsza w moim życiu. Mój ślub. Oparłam głowę o ramie Lewisa. Kiedy opuszczał Schalke byłam zła, popadłam w depresję. Minął rok, a on tu powrócił. Ze względu na mnie i nasze życie. Mam oczywiście nadzieję, że kiedyś dostanie szansę zagrania w Realu Madryt, Barcelonie, Chelsea czy w którymś z Manchesterów. Nie wykluczam również Bayernu, ale to jest przyszłość, żyjmy teraźniejszością.
- Tak, masz racje - dzisiejszy bal był pierwszym moim wyjściem od porodu. Za kolejne półtora miesiąca czeka mnie kolejna uroczystość. Tym razem ważniejsza, a raczej najważniejsza w moim życiu. Mój ślub. Oparłam głowę o ramie Lewisa. Kiedy opuszczał Schalke byłam zła, popadłam w depresję. Minął rok, a on tu powrócił. Ze względu na mnie i nasze życie. Mam oczywiście nadzieję, że kiedyś dostanie szansę zagrania w Realu Madryt, Barcelonie, Chelsea czy w którymś z Manchesterów. Nie wykluczam również Bayernu, ale to jest przyszłość, żyjmy teraźniejszością.
Lewis Holtby
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz