Zawiał zimny wiatr, a ja otuliłam się się cieplej płaszczem. Paryska, styczniowa pogoda nie jest przyjemna. Wracałam właśnie z pracy, ale nie robiłam tego z przyjemnością. Uwielbiałam pracę w przedszkolu. Westchnęłam i otworzyłam drzwi do apartamentu. Na małej siłowni był Zlatan. Bez koszulki. Nagle zrozumiałam, że tydzień bez niego wzmógł moje pożądanie. Cholera! Nie mogę go pożądać. Pobiegłam na górę i się szybko przebrałam. Następnie usta pomalowałam czerwoną szminką, a włosy rozpuściłam. Chciałam być sexowna dla niego,
dopuszałam do siebie myśli, że mogłabym coś do niego czuć, ale chciałam, żeby on mnie pożądał. Zeszłam na dół, do kuchni, gdzie stał Zlatan. Wzięłam sok z lodówki i nalałam sobie do szklanki.
- Moźe się przywitasz?
- Hej.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - podeszłam do niego i zarzuciłam ręce mu na szyję, po czym wpiłam się w jego usta. Ręce Zlatana błądziły po moich plecach. Objęłam go nogą w pasie. Dobrze wiedział o co mi chodzi, więc jego ręce spoczęły na moim tyłku i delikatnie mnie podsadził, przez co mogłam go objąć drugą nogą. Cały czas nie przerywając pocałunku zaniósł mnie do sypialni. Położył mnie na łóżku i zaczął powoli rozpinać gorset, od dołu. Kiedy zaczął ściągać ze mnie spodnie zatrzymałam go.
- Ty będziesz ubrany, a ja już prawie naga, nie bawię się tak!
- Przeżyjesz - westchnęłam. Leżałam teraz przed nim w samych koronkowych stringach. Ściągnęłam z niego koszulkę i spodnie. Już miałam plan jak się z nim zabawię. Usiadłam na jego udach okrakiem i przejechałam ręką po jego, schowanym w bokserkach, penisie i tą słodką torturę powtórzyłam kilka razy. Następnie ściągnęłam z niego bokserki. Jego przyrodzenie było w wzwodzie. Przejechałam językiem po wardze i palcem od góry do dołu przesunęłam po jego członku. Następnie pochyliłam się i powtórzyłam to samo z użyciem języka - oj Louise - obrócił sie i zaczął całować moją szyję, schodząc powoli do mojej kobiecości. Pociągnął za delikatną koronkę, która się rozerwała. Spojrzałam na niego, byłam już obolała z pożądania. Jęknęłam głośno.
- Nie baw się ze mną Zlatan, proszę cię - o dziwo piłkarz spełnił moją prośbę i już po chwili mogłam poczuć jak mnie wypełnia. Obróciliśmy się i usiadłam na nim kręcąc biodrami, co zmusiło go do mocniejszych pchnięć. Kochaliśmy się do późnej nocy. Rano chciałam wstać i jak zwykle pójśc do siebie, ale Zlatan szybko mnie przyciągnął do siebie.
- Gdzie idziesz kocie - KOCIE?!
- Do siebie.
- Nie zostawiaj mnie - pocałował mnie w szyję.
- Zaskakujesz mnie.
- Jedź ze mną na zgrupowanie - otworzyłam szeroko oczy.
- Ukradli cię kosmici?
- Nie, zrozumiałem coś - pocałowaliśmy się.
*5 miesięcy później*
Obciągnęłam koszulkę Zlatana. Na Boga! Ona wcześniej wisiała na mnie, a teraz opina się na moim brzuchu. No ale skoro jestem w ciąży to powinnam mieć brzuszek. Tak, nosiłam pod sercem owoc tej upojnej nocy po jego powrocie ze Szwecji. Na razie udawało mi się jakoś ukryć przed piłkarzem to, że jestem w błogosławionym stanie. Ubrałam ogromną bluzę i zbiegłam szybko po schodach.
- Wychodzę - powiedziałam i już mnie nie było. Szłam do lekarza. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i poczułam, jak robi mi się ciemno przed oczyma.
Obudziłam się w szpitalu. Po mojej prawej stronie siedział Zlatan. Spojrzałam na lewo. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Poczułam jak bierze mnie za ręke i splata nasze palce.
- Louise, czemu mi nie powiedziałaś?
- Bałam się.
- Czego?
- Sama nie wiem, może, że będziesz kazał mi go usunąć.
- Nie jestem taki. Może to dla ciebie dziwne, ale ja cię kocham - nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Zlatan zawsze wydawał się być bez serca, lubiący kontrolować innych. Może dlatego sama go pokochałam.
- Co najdziwniejsze ja ciebie też kocham - westchnęłam i na niego popatrzyłam, a on się pochylił i mnie pocałował.
- Nawet nie wiesz jaką radość sprawiłaś mi tymi słowami.
- Myślisz, że wypiszą mnie teraz?
- Nie wiem, ale powinienem zgłosić lekarzowi, że się obudziłaś - mężczyzna wstał i odszedł. Po chwili do sali wszedł lekarz.
- Dzień Dobry, pani I...
- Nie, nie jestem żoną Zlatana, mam na nazwisko Delafoue.
- Dobrze, proszę pani. Pani ciąża jest zagrożona, ale nie powinno być jakiś szczególnych powikłań dla dziecka. Za to pani może być bezpłodna.
- A nie da się, abym jakoś mogła mieć dzieci.
- Zależy to od organizmu. My nic nie możemy zrobić.
- A mogę wyjść ze szpitala?
- Na własne rządanie, oczywiście.
- To rządam aby mnie wypisano.
- Za półgodzinki będzie gotowy wypis - po wyjściu lekarza wzięłam swoje rzeczy, które leżały obok i się w nie przebrałam. Następnie wyszłam i wpadłam prosto w ramiona Zlatana.
- Mogę już iść - podeszłam do lekarza, wzięłam wypis i wróciliśmy do domu. Poszłam do siebie na górę, przebrałam się w spodnie dresowe, ale nie miałam kolejnej tak dużej bluzki, więc zeszłam na dół w samym staniku. W kuchni szukałam czegoś do zjedzenia, kiedy poczułam jak Zlatan kładzie ręce na moim brzuchu.
- Dziękuje - pocałował mnie w czubek głowy.
- Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek cię pokocham, na samym początku cię nienawidziłam. Teraz będziemy mieć dziecko - wtuliłam się w Zlatana.
- Chyba jakieś większe ubrania powinniśmy ci kupić.
- Możliwe - zachichotałam. Piłkarz dał mi swoją koszulkę, ubrałam EMU i wyszliśmy. Nakupiliśmy mi ubrań. Gdy wróciliśmy do domu, byłam zmęczona i to bardzo. Już miałam iść do swojego pokoju.
- Zostań tu, ze mną Lou. Proszę cię - obróciłam się, a na moich policzkach zalśniły łzy szczęścia.
ZLATAN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz