Imagine 2.




Usiadłam na parapecie i otworzyłam okno. Odpaliłam papierosa i mocno się nim zaciągnęłam, po czym wypuściłam dym nosem. Za godzinę musiałam być w pracy. Niechętnie chodziłam do niej ponieważ po treningu widziałam jak ON całuję ją, jak ON przytula ją i robi to czego ja tak bardzo pragnęłam. Od dłuższego czasu podobał mi się, ale nigdy nie myślałam że się w NIM zakocham. Trwa to już pół roku. Mój brat próbował mi pomóc, ale nic na NIEGO nie działa. Nie chcę, żeby o tym uczuciu wiedział, niech myśli, że ja nie potrafię kochać. Tak sądzi cała drużyna. I chyba jest lepiej.
- Hej mogę ? – Powiedział Mario wchodząc do pokoju. - Jak po wczorajszej imprezie ? – Spytał się mnie z jakimś dziwnym uśmiechem.
- Jakoś średnio wszystko pamiętam, a jak ma być ?
- Marco zerwał z dziewczyną, bo ty się z nim dosyć długo całowałaś. – Uśmiechnęłam się po raz pierwszy od jakiegoś czasu. – Dobra chodź bo za chwilę mamy trening, a asystentka trenera powinna być wcześniej. Wzięłam szybko torbę i zeszłam na dół w lustrze poprawiając szybko swój ubiór. Moim znakiem rozpoznawczym były zawsze pomalowane neonowym, zielonym lakierem paznokcie, no chyba, że było jakieś ważne wyjście to zieleń zamieniałam na czerń. Moje rozmyślania przerwał mi brat, który oznajmił, iż już dojechaliśmy. Uśmiechnęłam się znowu tego dnia i wyszłam z samochodu. Szybkim krokiem poszłam do trenera, po czym wyszliśmy na murawę.
- Tak więc Danielle, chłopcy będą w takim ustawieniu. – Pokazał mi kartkę. – W 70 minucie za Reus’a wejdzie Goetz’e, oraz za Schmelzer’a Leitner.
- Ja akurat na ten mecz bym zaryzykowała i za Schmelzer’a w 60 minucie dała Goetze, a Reus’a bym do końca zostawiła, ponieważ dobrze się z Mario dogadują i mogą na boisku coś skleić. – Trener chwilę rozważał moją decyzję.
- W sumie ten mecz nie jest bardzo ważny. Jeśli twój brat się sprawdzi to może zawita do pierwszego składu. A teraz musisz spisać całą taktykę i to co zwykle. – Uśmiechnął się do mnie i poszedł zająć się chłopakami. Skończyłam akurat kiedy zawodnicy zeszli do szatni. Wzięłam notes i oddałam go Jurgenowi, po czym poszłam zapalić. Wyrzuciłam niedopałek i Mario wyszedł.
- I co tam ?
- Ustawialiśmy skład i ogólnie to co zwykle. – Kiedy dojechaliśmy mój brat zrobił nagle facepalm’a.
- Zapomniałem ci powiedzieć. – Dziwnie się na niego spojrzałam i wysiadłam z samochodu. – Czekaj no. – Podbiegł do mnie. – Zapomniałem o tym powiedzieć, że Marco dzisiaj przychodzi i chciałby z tobą pogadać
- Ale o czym ? – Spytałam się go, wchodząc do domu. – Cześć mamo. – Przywitałam się z Kerstin, która gotowała obiad, całując ją w policzek.
- Hej kochani. Dan, pojechałabyś do szkoły po Fabian’a bo chcieli coś ode mnie, a ja mam pełne ręce roboty, a jeszcze młody ma trening i nie zdąży potem odrobić lekcji, bo będzie zbyt zmęczony.
- Dobra, to wezmę od naszego Messiego samochód tylko. – Zachichotałam, a mama spojrzała się na mnie dziwnie, bo wiedziała, że niezbyt często się uśmiecham, a co dopiero śmieję. Zmierzwiłam braciszkowi włosy i zwiałam na górę, gdzie zapaliłam papierosa. Mario wszedł po dziesięciu minutach, kiedy powoli dopalałam Malboro.
- Marco chce z tobą pogadać.
- Powtarzasz się. O czym ?
- O tym co wczoraj się stało. – Zaciągnęłam się. – Jemu zależy na tobie. – Zaczęłam się krztusić dymem.
- Co ?!
- Zależy mu na tobie. – Zaśmiał się i poszedł do siebie. Przebrałam się i wzięłam kluczyki od Mario po czym pojechałam do szkoły młodszego brata. Weszłam do jego szkoły, i poszłam prosto do dyrektorki.
- Dzień Dobry ja w sprawie Fabiana Goetze.
- Tak, tak. Proszę sobie usiąść. – Wskazała mi krzesło. – Fabian trzeci dzień z rzędu nie odrobił zadania. Ja nie wiem co się z nim dzieje, ale powinna pani wziąć sprawy w swoje ręce, gdyż. – W tym momencie jej przerwałam.
- Wie pani co, patrzę na te zadania domowe i według mnie są one za trudne dla tego poziomu co oni teraz przerabiają. A Fabian ma też obowiązki w domu. Szkoła jest ważna ale jak dla mnie nie musi być wszystko idealnie. Ja już dziękuję, mam ważniejsze sprawy na głowie od siedzenia w gabinecie osoby która zapewne prowadzi tą szkołę nie wiedząc jak to jest wychowywać dzieci. Do widzenia. – Wyszłam i poszłam do samochodu przy którym stał mój młodszy brat. – Siema młody. – Przybiłam  z nim żółwika.
- Cześć siostra, i jak ? Powiesz mamie ? – Spojrzał się na mnie, wsiadając do samochodu.
- Nie, jeśli się poprawisz. Jak nie będziesz czegoś umiał to dobrze wiesz, że Mario pomoże ci z przedmiotów ścisłych, a ja z humanistycznych. Więc nie bój się przyjść.
- Wiesz co, ja chyba bardziej z mózgiem jestem zbliżony do brata, więc będziesz mi musiała pomóc. – Fab się uśmiechnął. – Szybko pojechałam do domu. Młody zjadł obiad, a ja w tym czasie przejrzałam jego zadanie. Przygotowałam mu wszystko, a to co było ciut trudniejsze napisałam jak zrobić. Potem poszłam się przygotować.
- Mario ! Kiedy Marco przychodzi ? – Spytałam się brata, kiedy przechodziłam koło jego pokoju.
- Za dwie godziny.
- Okey ! – Szybko zmyłam  paznokcie. Wyczyściłam je i pomalowałam bezbarwnym lakierem. Wzięłam szybki prysznic, po czym wyprostowałam włosy. Pomalowałam rzęsy i obrysowałam oczy kredką. Ubrałam się i spojrzałam do lustra. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wyglądałam tak jak zwykle, ale nie wyglądałam jakbym miała iść zaraz na jakąś imprezę.
- Dan ! Weź mi pomóż !
- Już ! – Spojrzałam na zegarek. Marco miał przyjść za około dwie godziny. Poszłam do pokoju młodego.- No z czym jest problem.
- Mam do napisania rozprawkę na pojutrze i nie wiem jak to zrobić. – Spojrzał się na mnie. – Gdzie jest moja siostra ?!
- Sprawdź w szafie. – Rzuciłam krótko i zabrałam mu zeszyt. – Co w tym trudnego ? Rozpiszę ci to na kartce, a ty sobie później wszystko napiszesz.  – Wzięłam się za to wszystko. W połowie przerwał mi dzwonek do drzwi. Jako, że nikt z rodziny nie raczył ruszyć dupencji poszłam otworzyć. W lustrze zobaczyłam czy wszystko jest ok. i otworzyłam drzwi. Za nimi stał mój ósmy cud świata. – Hej, wchodź Mario jest u siebie w pokoju.  – Poszłam do pokoju starszego brata, gdzie siedział też Fabian i grali w Fife. – Młody ty czasem nie masz zadania ? A za godzinę treningu ?
- Mam, ale.
- Nie ma ale. Mario ma co robić, i ty także.
- Jesteś jak mama, nie dajesz żyć.
- Life is brutal and full of zasadzkas i czasami daje kopas w dupas. A teraz jeśli nie chcesz dostać kopa ode mnie zabieraj swój tyłek do pokoju, bo więcej ci nie pomogę. – Powiedziałam stanowczo i poszłam dokończyć to co robiłam.  – Masz. – Podałam młodemu zadanie i poszłam do pokoju, gdzie zapaliłam papierosa. Miałam zamiar ukrywać się. Zazwyczaj siedziałam z chłopakami. Dzisiaj jakoś nie chciałam.
- Ej mała, zazwyczaj siedziałaś z nami, a dzisiaj cię nie ma i jest dziwnie. Chodź. Pogadasz z Marco. Będziesz mieć to za sobą i będzie ci lepiej.
- No, no, no. Pierdol, pierdol ja posłucham. - Ale do mojego pokoju wszedł Marco. Mój brat wyszedł, a ja odpaliłam kolejnego papierosa. Zaciągnęłam się i powoli wydmuchałam dym.
- Chciałem pogadać.
- Wiem. - Powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Jeśli nie chcesz to nie musimy, widocznie tobie nie zależy tak bardzo jak mówiłaś. - Marco już miał wyjść, ale zebrałam się w sobie.
- Marco ! Poczekaj, ja nie umiem okazywać uczuć. Boje się ich. Zrozum, że odsuwam od siebie wszystkich, których boję się zranić. - Czułam, że za chwilę się rozpłaczę. Zgasiłam papierosa i odwróciłam głowę, poczułam jak silne ramiona mnie obejmują. Wtuliłam się w Marco.
- Nie bój się tych uczuć i tego, że mnie zranisz, ok ? Bo najbardziej zranisz odmawiając.
- Czego ? - Spytałam się mało inteligentnie.
- Nie domyślasz się ?
- Wiesz, sądzę, że się domyślam i moja odpowiedź brzmi tak. - Marco mnie pocałował i poszliśmy do pokoju Maria. Oczywiście Reus mnie cały czas obejmował. Tak. Teraz czułam się świetnie. W końcu miałam go tylko dla siebie, był mój. Kiedy chciałam mogłam go pocałować, przytulić czy po prostu się na niego patrzeć, bo był moim CHŁOPAKIEM.


MARCO


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz